0

Dietetyka …..

Dietetyka, czyli jak to ugryźć;)

Wielu z nas na pewno słyszało niejednokrotnie termin dietetyka i pokrewne, czyli dieta, dietetyk. Większości, słowo dietetyka kojarzy się – i całe szczęście – nie tylko z odchudzaniem. Mniej pozytywne znaczenie nabiera samo słowo dieta. 
Z „automatu” słysząc, że mamy być na diecie nasz mózg przestawia się na reakcję obronną i często wypiera chęć bycia na diecie. A pamiętajcie, że wszystko zaczyna się w naszej głowie (wiem, że to wyświechtane stwierdzenie, ale bardzo prawdziwe). Dieta kojarzy nam się często z czymś negatywnym nie dlatego, że sama w swojej istocie jest „zła”, ale niesie ze sobą konsekwencje zakazów. A to nic bardziej mylnego. Owszem będąc na diecie odchudzającej czy innej – leczniczej (np. bezglutenowej) w pewnym stopniu musimy zrezygnować z określonej grupy produktów. Jednak na rynku spożywczym istnieje tyle różnych zamienników, że okazać się może, iż wcale nie jest tak źle jak pierwotnie myśleliśmy. Naszym podstawowym błędem będąc na diecie jest fakt, że o wielu produktach nie wiemy, nie umiemy ich dobrze ze sobą połączyć i co gorsza często zakorzenione głęboko w nas stereotypy nie pozwalają nam się otworzyć na nowe propozycje. W swoim doświadczeniu dietetyka uczę was – trochę jak w szkole – jak mądrze zbilansowanać posiłki, które na diecie w pewien sposób są „okrojone” ze względu na zabronione pokarmy. Wierzcie lub nie, ale wszystkie tradycyjne potrawy można odchudzić i sprawić, że będą lekkostrawne i dostosowane do potrzeb pacjenta. To, przyznam się szczerze, coś, co lubię w mojej pracy najbardziej. Permanentnie, bo weszło mi to już w krew po kilkuletnim doświadczeniu w tej pracy, zamieniam składniki w przepisach by były bardziej fit. Przykładowo, ser pleśniowy zawsze można zamienić na ricottę albo fetę, a klasyczne kotlety smażone, na kotlety z warzyw lub – uwaga – ostatni hit moich pacjentów – na kotlety z kiszonej kapusty. Gwarantuje wam, że są równie smaczne i kto raz spróbuje, będzie wracał do tych przepisów. Trudniejsza sytuacja jest u pacjentów na dietach leczniczych, ale tutaj tez jest światełko w tunelu. Przy diecie bezglutenowej wcale nie musimy jeść tego „niesmacznego” chleba, możemy go upiec, poporcjować, zamrozić etc. Wiem, wiem, zaraz wielu z was podniesie larum, że to pracochłonne. Owszem, ale robimy to dla swojego zdrowia i po to by posiłki były smaczne. Zawsze jest coś kosztem czegoś… 
Ale do brzegu… Pisałam wcześniej, że wszystko zaczyna się w naszych głowach. Punktem wyjścia jest zaakceptowanie stanu obecnego, kolejny etap to podjęcie decyzji, że chce się coś z tym zrobić, albo zwyczajnie muszę dla własnego zdrowia. I kolejny etap to wdrożenie diety – czytaj, zmiany nawyków żywieniowych, tu i teraz. Gwarantuje wam, że jeśli traficie do dobrego specjalisty to miłe się zaskoczycie. I okaże się, że tradycyjne „kluchy”, które pojawiały się w waszej kuchni najczęściej, odejdą w zapomnienie na rzecz przepisów zupełnie z innej bajki. A nic tak nie cieszy bardziej, jak wtedy kiedy mówicie, że wiele z tych potraw do tej pory jest z wami w życiu kulinarnym:):):)

Opublikowano 1 Marca 2017,

Autor: Monika Papuga Sobczak

Related Posts