0

Testy na alergie

Testy na alergie i nietolerancje pokarmowe – co wybrać?

Wybór testów oraz ilość placówek, które takie testy wykonują jest duży. Dodatkowo istnieją także testy, które można wykonać bez wychodzenia z domu (testy z krwi włośniczkowej).Które zatem wybrać by wynik był jak najbardziej wiarygodny?
Mając na uwadze dwa rodzaje alergii zależnej w klasach IgE oraz IgG mamy do wyboru odpowiednio:

  • dla alergii IgE – zależnej (alergia wczesna, dająca szybkie objawy): testy skórne, które stanowią jedynie część diagnostyki prowadzonej najczęściej przez alergologa. Testy te są refundowane przez NFZ i polegają na nakładaniu na skórę konkretnego alergenu, a następnie nakłuciu w tym miejscu igłą skóry. Po określonym czasie sprawdza się czy pojawił się odczyn skórny w postaci bąbla. Wielkość odczynu stanowi rozpoznanie „siły” występującej alergii. 
  • dla alergii IgG – zależnej (alergia opóźniona): testy z krwi, które stanowią jedyną metodę diagnozowania tego typu alergii. Dodatkowo, w przeciwieństwie  i do testów skórnych, pozwalają one wykryć  także  alergie  typu IgE – zależne (wczesne). W tym przypadku zarówno internista, alergolog, pediatra jak i sam pacjent może samodzielnie „zlecić” sobie tego typu badania. Jeśli podejrzewamy u siebie alergię, wstępnie ocenianym parametrem jest badanie całkowitego stężenia IgE. Wynik tego badania daje odpowiedź czy ilości IgE, przeciwciał zaangażowanych w alergie typu wczesnego jest podwyższona czy też nie. Są jednak sytuacje, kiedy wynik może być fałszywy dodatnio (m.in. w przypadku choroby pasożytniczej).

Oprócz testów wykonywanych w profesjonalnych laboratoriach (warto pytać wówczas o certyfikat walidacji) na rynku istnieją także testy do użytku domowego. Czyli najprościej mówiąc, mamy „panel” z wyszczególnionymi alergenami poddawanymi ocenie, odczynniki do ich „wywabienia” oraz kartę oceny. Najczęściej kolor na płytce stanowi odpowiedź dotyczącą potencjalnej nietolerancji i stopnia „uczulenia”. I wszystko byłoby idealne, gdyby nie fakt, że niestety takie testy są bardzo często niewiarygodne. Przede wszystkim dlatego, że nigdy nie mamy pewności czy odczytany wynik jest prawidłowy (test, który sama miałam okazję przeprowadzić na szkoleniu wykonywało się przez 40 minut, a odczyt wyników trwał tylko 2 minuty, przy czym pamiętam, że ostatni czynnik był światłoczuły, o czym nie było wspomniane na ulotce testu – dowiedziałam się o tym podczas szkolenia). Nawet dla wprawnego oka czas ten może okazać się zbyt krótki, zwłaszcza jeśli wcześniej nie mieliśmy doświadczeniem laboratoryjnego. Co więcej, odczytane wyniki mogą się dla nas okazać zbyt trudne do zinterpretowania, zwłaszcza jeśli „wybarwiło” się kilka miejsc z alergenami, a jedno wyklucza drugie. Dla przykładu, okazało się, że zabarwił się gluten, a żyto i jęczmień już nie. Albo jajo kurze, a żółtko okazało się produktem nieuczulającym. Tak więc rozszyfrowanie samego wyniku na własną rękę może okazać się kłopotliwe. Co więcej, przygotowywanie jadłospisu w oparciu o takie wyniki może zwyczajnie zaszkodzić.

Podsumowując, jeśli czujemy, że „jakiś” niezdiagnozowany pokarm nam szkodzi, sami nie potrafimy go wyszukać, najlepiej będzie wykonać badanie na IgE całkowite i konkretne panele alergenów. Pamiętajcie o tym, żeby laboratorium miało wysoką czułość i swoistość wykonywanych badań, a najlepiej deklarowało posiadanie certyfikatu walidacji. Wówczas będziemy mieli pewność, że wyniki są wiarygodne, niepodważalne i na tej podstawie z całą świadomością będzie można przygotować jadłospis dla ” alergika”.

Opublikowano 17 Maja 2017,

Autor: Monika Papuga Sobczak

Related Posts